Kolejny dzień socjalizacji, spacer wzdłuż ulicy i karmienie z klikerem na trawniku w ruchliwym miejscu. Lubię to ćwiczenie. Hades jest skoncentrowany (wiadomo żarcie się sypie😉 ), ale widzę, że sporo energii w nie wkłada. To dobrze, bo „spuszcza parę” a potem jest spokojniejszy i mniej pobudzony na ruch uliczny. Co ważne, każde ćwiczenie, zabawę, zainicjowaną przeze mnie aktywność, kończę słowem „koniec”. Hades już wie, że to moment, kiedy przestaję poświęcać mu uwagę lub tu w przypadku ćwiczeń przy ulicy, kończę aktywność i możemy iść na spacer.
Szczeniak poznaje też coraz więcej dzieciaków z osiedla, ale nie pozwalam im napadać z krzykiem. Daję im smaczki, żeby wydały Hadesowi i pozwalam pogłaskać po kolei, tłumacząc, że po głowie psy nie lubią.
W domu ćwiczymy kulturalne wychodzenie i wchodzenie przez drzwi wejściowe. Wychodząc, wołam szczeniaka po imieniu, mówię „siad”, zapinam obrożę, mówiąc „spacerek”. Przed drzwiami mówię „siad”, otwieram, wskazuję kierunek ręką, mówiąc „proszę”. Hades wychodzi. Biorę go na ręce i schodzimy po schodach. Przed bramą wyjściową „siad”, otwieram drzwi, kierunek ręką „proszę”. Jak dwa robociki 😉. Ale przynajmniej sekwencja dla psa przewidywalna. Z czasem nauczy się schematu, jak Bidon, który wie, bez mówienia jak zachować się wracając ze spaceru czy wychodząc.
Hades nie lubi wycierania łap. Nic dziwnego, to jedno z wrażliwszych miejsc na psiej mapie ciała. Dla dziko żyjących i polujących wilków, ranna łapa równa się śmierć głodowa. Nie biega, nie upoluje zwierzyny. Osładzam szczeniakowi męczarnię, sypiąc kilka smaków. Kiedy ma wytarte łapy siada na komendę, i na komendę wchodzi do mieszkania, wprost na czekającego psa rezydenta.