W pierwszych dniach zmieniło się zachowanie Bidona- psa rezydenta. Nie mówię o tym, że warczał przy swojej misce czy przyduszał szczeniaka łapą z krótkim warknięciem, kiedy ten się narzucał, bo to było przewidywalne. Wiadomo, ustawia srajtka.
Powiało chłodem w stosunkach między nami.
Pojawienie się szczeniaka zachwiało poczuciem bezpieczeństwa mojego , do tej pory, jedynaka. Stał się czujny, przestał przychodzić na pieszczoty, to ja musiałam inicjować kontakt. Nie reagował na zaczepki i zaproszenia do zabawy ze strony Hadesa. Wręcz traktował go lekceważąco.
Dziś rano nastąpiła lekka odwilż, przez krótką chwilę odpowiedział na zaproszenie szczeniaka i przepychał się z nim chwilkę. Zaczął też podchodzić do mnie i mocno dociskać pysk do kolana. Jaskółka…
Nie reaguję na warczenie Bidona, ale obserwuję. Nie dzieje się nic niepokojącego. Natomiast pokazuję Hadesowi, że Bidon był tu pierwszy. On dostaje pierwszy jedzenie, ja wybieram z kim i w jaki sposób chcę nawiązać kontakt. Nagradzam wg swojego uznania. I czuwam, kiedy srajtek dokonuje abordażu legowiska rezydenta, podczas jego nieobecności 🙂
A Hades nieplanowanie poznał dzisiaj nowe osoby- panią z zoologicznego, kiedy wpadłam po karmę dla Bidona i sąsiada z dołu z 2letnim Adaśkiem, kiedy wyszliśmy na spacerek techniczny. Hades siedział spokojnie obok, kiedy chłopczyk zbliżył się, podszedł do niego i pozwolił pogłaskać. Byle nie po głowie 😉