Hades po spacerze wchodzi do domu, wita się z Bidonem i zaprasza do zabawy, podgryzając go. Po wczorajszym wystąpieniu postanowiłam nie dopuszczać do eskalacji. Po porannym spacerze, kiedy weszliśmy do domu, odesłałam Bidona na miejsce a szczeniaka zostawiłam przy sobie. Zaserwowałam im śniadanie rozrzucając każdemu z nich porcję po podłodze. Zajęli się węszeniem i jedzeniem. Zanim skończyli, “para zeszła” a chęć do zabawy zmalała. Dziś też odwiedziliśmy moich rodziców. Pojechałam sama ze szczeniakiem powtarzając schemat z wczoraj. Włożenie do samochodu, przypięcie, smaki, ruszamy. Droga w jedną stronę zajęła około pół godziny. Dłużej niż wczorajsza przejażdżka. Kiedy tylko słyszałam, że szczeniak się kręci podrzucałam mu kilka smaków ze słowami “doobryy pies”, nie chciałam dopuścić do sytuacji, żeby zaczął piszczeć. Po pierwsze dlatego, żeby nie kojarzył źle jazdy autem w tych warunkach a po drugie, żeby nie reagować, jak piszczy i nie utrwalać skojarzenia “to ja sobie popiszczę i dostanę co chcę” (smaki, atencję ect.).
Krótka wizyta przebiegła bez problemu. Szczeniak kojarzył i starszych państwa i mieszkanie z poprzedniej wizyty, Grzecznie się pobawił, a kiedy się znudził przyszedł do mnie i położył pod krzesłem. Wstydu nie było 😉
Droga powrotna bez większych problemów. Kiedy zjadł smaczki, zajął się obserwowaniem widoków za oknem. Z jego perspektywy, pewnie lamp ulicznych i wysokich budowli. Dobrze, że korków nie było 😉